środa, 3 marca 2010

Jimmy McGriff - Groove Grease (1971)

Jak wspominałem wcześniej: mało co cieszy tak jak płyty zdobyte na wyjeździe. Podczas kilkugodzinnej przesiadki we Wrocławiu podczas "Le Minitour" była okazja, żeby wybrać się na płyty. W sympatycznym sklepie przy ul. Kazimierza Wielkiego (albo przy ul. Świdnickiej - może ktoś z Wrocławia sprostuje?) trafiłem - a raczej Doktór Plama trafił i odstąpił Luckowi - płytę, którą od dłuższego czasu chciałem mieć na półce. Nawet widziałem ją kiedyś na allegro, ale ktoś sprzątnął mi ją sprzed nosa, a jakoś nie chciało mi się ściągać jej z USA. Tak więc sobie czekałem, aż w Wszechświat w swojej nieskończonej zagadkowości przybliży ją ku mnie i właśnie to kosmiczne zrządzenie losu miało miejsce 26 lutego roku pańskiego 2010.

 

Zmarły zaledwie dwa lata temu Jimmy McGriff to jeden z najlepszych hammondzistów wszechczasów.  Multiinstrumentalista i kompozytor , który wypracował indywidualny styl gry na Hammondzie B-3. Grał i nagrywał z największymi amerykańskimi jazzmanami (m.in. Buddy Rich i Hank Crawford). Z przełomu lat 60 i 70 pochodzą jego najlepsze albumy tzn. "The Worm", "Electric Funk" oraz mój ulubiony czyli "Groove Grease".  "GG" można określić jako jazz-funkowy album ze sporą dawką soulu, a jego tytuł mówi sam za siebie, bo jest bardzo bujający i bardzo obślizgły momentami. Zresztą jeśli nie wierzycie mi na słowo, to sprawdźcie utwór, który wybrałem na Beyond Lounge. Nawiasem mówiąs ten numer usłyszałem kilka lat temu na pewnym mixtape i przez bardzo długi czas próbowałem dotrzeć do tego co to za piosenka.

Jimmy McGriff - The Bird






Rewelacyjny Luciano

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz